niedziela, 28 lutego 2016

Futurity 2015 okiem Boba Mayhew





Notka od nas:
 Bob jest znany ze szczerych i dosadnych wypowiedzi. Nie owija w bawełnę i jeżeli twierdzi, że źle się dzieje, to znaczy, że tak rzeczywiście jest. Po powrocie ze Stanów kwaśno skomentował w dosadny sposób co myśli między innymi o sytuacji z klaczą, która „położyła się” na początku jednego z finałowych przejazdów.
 Jako, że w Polsce tak samo jak w UK zbliża się sezon zawodniczy 2016 zdecydowałam się za pozwoleniem Bob’a wypuścić ten artykuł w języku polskim. W polskim weście chyba jeszcze nie stosuje się takich praktyk jak opisał Bob, ale zbliżają się Mistrzostwa Europy, więc warto zatrzymać się na chwilę, rozejrzeć dookoła, a przede wszystkim popatrzeć na siebie, zastanowić się i wyciągnąć wnioski…





Bob Mayhew – emerytowany sędzia AQHA,  APHA,  NCHA i NRHA , założyciel  i członek WES (Western Equestrian Society¹) dzieli się swoją troską dotyczącą fali nadużyć w jeździectwie.

Minęło trochę czasu od mojej ostatniej wyprawy do USA, ale w 2015 roku zostałem zaproszony przez starego przyjaciela, żeby obejrzeć kilka klaczy hodowlanych , wystawionych na sprzedaż podczas NRHA Futurity. Udało mu się nabyć dwie źrebne klacze, ale o tym później gdyż powinny przybyć przed wypuszczeniem kolejnego numeru.
 Wystarczy powiedzieć, że spędziłem miło czas w towarzystwie Brytyjczyków i innych widzów z Europy, oraz spotkałem wielu starych znajomych.

Konie uczestniczące w aukcjach były zadbane, a  wiele z nich było wystawionych w przedziale między 8, a 15 tysięcy dolarów. Jednak niektóre młodziki z przeznaczeniem do 

 sportu osiągały nieprawdopodobne wręcz ceny.
 

 Jeśli taki był zamysł sprzedających to niech tak będzie, ale na przykład weźmy konia z pierwszej piątki ogierów reiningowych, który posiada czynne zawodniczo potomstwo z zarobkami poniżej 9 tysięcy dolarów. Jednocześnie ten sam ogier posiada również dwuletnie potomstwo wyceniane na 100 – 200 tysięcy dolarów!

Jedni mogą uważać to za ekstrawagancję, dla innych będzie to piekielna ruletka, zwłaszcza jeśli doliczymy do tego koszty rocznego treningu, utrzymania, koszty weterynaryjne, itp. zanim koń w ogóle zacznie startować.

 Zostałem również uświadomiony, że niektóre konie zostały kupione już przed aukcją, ale nie zostały z niej wycofane. Wszystko po to, żeby podbić ich cenę „pod publikę” w celach marketingowych.


 Przyjemnie oglądało się finały w klasie Open, a oczekiwanie na ostateczne wyniki dotyczące pierwszego miejsca, zajętego ex aequo przez dwóch zawodników, wzbudziło wśród widzów napięcie do samego końca.
 Klasa Non- pro również przedstawiała się interesująco, chociaż poinformowano mnie, że tym razem poziom był nieco słabszy niż w poprzednich latach.


 Bardzo ciekawie rozmawiało mi się z moim starym kumplem i mentorem Larrym Kastenem. Jest to niesamowite uczucie, kiedy zdasz sobie sprawę ilu starych wyjadaczy było przez niego uczonych na Uniwersytecie w Wisconsin w czasie jego programu hippicznego. Zdumiewające jak wielu jego uczniów korzysta z jego metod treningowych podczas uczenia współczesnych gwiazd westu. Larry na pewno zasłużył na nominację do Reining Hall of Fame i jestem wdzięczny za to, że mogłem się u niego szkolić.

 Natknąłem się ostatnio na nagłówek dotyczący przemysłu reiningowego, który głosił „Reinerzy! Poprawcie swoje zachowanie, albo utracicie swój sport!” Mocne słowa… więc zdecydowałem się przeprowadzić nieco głębsze własne „śledztwo”. Jestem przekonany, że niektóre z tych zachowań mogą się odnosić do całego środowiska jeździeckiego, zwłaszcza gdy motywacją stają się pieniądze i sława, a reguły ulegają naciągnięciu, albo są ignorowane. Mówię tutaj o rzeczach, których sam byłem świadkiem oraz o tych, o których mi doniesiono.
 Nie tak dawno temu wywołał poruszenie w mediach społecznościowych jeździec stosujący na rozprężalni agresywny fencing. Wymusiło to na niemieckim NRHA i FEI zakazania tego typu praktyk i  ustalenia specjalnych reguł dotyczących odpowiedniego, humanitarnego traktowania koni w sporcie.
 Kolejną z zasad utworzonych przez niemieckie NRHA, a przeniesioną również do USA jest zakaz nadużywania ostróg powodującego powstawanie ran na bokach konia, następnie wycieranie tych ran i tamowanie krwawienia przy użyciu smaru do kopyt.
 Dwie reguły, które w ogóle nie powinny być potrzebne, ale jednak zostały ustanowione z powodu głupoty jeźdźców, naśladujących tego typu zachowania. Żelazne zasady musiały zostać wprowadzone w obawie przed tym, że takie praktyki staną się normą!


 Następnie mamy tzw. "blokowanie ogona"² i inne tego typu sztuczki. Pewien regularnie na tym łapany jeździec stwierdził, że „woli wypisać czek i zapłacić karę niż zaprzestać tych praktyk”.
 Niemieckie NRHA i FEI musiało także ustalić maksymalną dopuszczalną liczbę spinów na rozprężalni. Wszystko z powodu jeźdźców, którzy potrafili kręcić spiny bez końca.


 Teraz przynajmniej konie będą miały szansę na odzyskanie oddechu, niemniej jednak jest więcej niż smutne, że musieliśmy wprowadzić takie obostrzenia do sportu, m.in. po to, żeby uniemożliwić innym, żądnym sensacji, wystawianie na You Tubie kontrowersyjnych filmów.

Prawdopodobnie problem leży też po stronie organizacyjnej NRHA, zwłaszcza po rezygnacji dyrektora generalnego i kilku niesmacznych wątkach związanych z jego gwałtownym odejściem.

 Na koniec pozostała sprawa dwulatków. Lata temu gdy przywożono debiutujące konie na futurity, były one wyłącznie przekłusowane i przegalopowane na arenie, przed potencjalnymi kupcami. Teraz są to w pełni przygotowane konie reiningowe, robiące spiny na plus pół lub więcej, wykonujące sliding stop na sześć albo dziewięć metrów, galopujące duże szybkie, itp. Na aukcje wystawiane są też roczniaki z adnotacją, że chodzą pod jeźdźcem od miesiąca, a nadzorujący to wszystko weterynarze pilnują tylko, żeby te „końskie dzieci” nie kulały. Rutynowe zastrzyki robione w stawy skokowe stają się już powoli zawodniczą normą. Czy jest to dobre dla koni? Oceńcie to sami, ale wiem, że wielu z was będzie zaskoczonych, a może nawet wstrząśniętych.


 Jeśli ten „trend” będzie się utrzymywał to nie tylko reining, ale też inne dyscypliny western zostaną „wrzucone do jednego worka”. Niech więc rok 2016 będzie dla was rokiem, w którym każdy z nas będzie zwracał uwagę na to co dzieje się wokół, w stajniach, na rozprężalniach i wszelkie niepokojące zachowania zgłaszał do obsługi technicznej zawodów.
              
           Życzę wam wielu sukcesów! Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku!   

                                                                                           Bob.




Przypisy tłumaczki:

1.  WES – Western Equestrian Society, brytyjski odpowiednik PLWiR, założony w 1985 roku.


2.   Blokowanie ogona – stosowanie zastrzyków znieczulających/paraliżujących w nasadę ogona, dzięki czemu podczas przejazdu koń nie „okaże zniecierpliwienia” poprzez machanie ogonem.




 

wtorek, 23 lutego 2016

Blog Roku 2015 - Głosuj na nas!








Witajcie

 Dzisiaj o godzinie 12:00 czasu polskiego, rozpoczęło się głosowanie w plebiscycie Blog Roku 2015.
Z tego co zauważyliśmy, to jesteśmy chyba jedynym blogiem o tematyce "końskiej" w całym konkursie - na razie nie wiemy, czy to dobrze, czy źle i czy nam w ogóle pomoże :P

Tak więc kochani czytelnicy, jeżeli nas lubicie i macie ochotę trochę nam pomóc to zapraszamy do głosowania.

Wystarczy wysłać SMS o treści E11267 pod numer 7124.

 Koszt SMS'a to 1.23zł + VAT, a zebrane pieniądze zostaną w całości przekazane fundacji Dziecięca Fantazja.  

Będziemy bardzo wdzięczni za wszystkie głosy.

 Pozdrawiamy!!!

Madzia, Czarek i Gringo


fot. Anita Walkowska - Hopcia


poniedziałek, 22 lutego 2016

Ciekawe spotkanie

 Wczoraj doświadczyłyśmy z Anitą ciekawej sytuacji. Mianowicie z okazji dnia wolnego wyciągnęłam Czarka na zakupy. Czarek poszedł sobie na dział męski, a my łaziłyśmy po sklepie szukając przecen i rozmawiając po polsku. W pewnym momencie zaczepiła nas pewna starsza pani i standardowo zapytała w jakim języku rozmawiamy, a następnie co myślimy o cenach ubrań w Europie, czy są tańsze. Nie spodziewałam się tego w jakim kierunku ta rozmowa pójdzie...

 Pani okazała się Brytyjką, mieszkającą od 40 lat w Stanach Zjednoczonych na Florydzie. Mało tego, mieszkała na ranchu i swego czasu pracowała jako trener i hodowca koni. Gdy dowiedziała się, że obie jesteśmy związane ze stajnią Bob'a Mayhew stwierdziła, że go zna i opowiedziała nam o zawodach, w których przed laty debiutował. Mówiła też o koniach, które sama wystawiała w konkurencjach westowych, głównie o arabach. Wypowiedziała się też krytycznie w temacie, o którym kilka dni temu rozmawiałyśmy z Anitą - Barrel Racing w UK.

 Ogólnie wszystkie "beczki, tyczki i rodeo" to w Anglii temat tabu. Nie wolno się przyznawać do lubienia tych dyscyplin. Jest jedna stajnia organizująca zawody, ale nie chcą o tym pisać, ani wystawiać zdjęć do sieci w obawie przed publicznym linczem. Ponad rok temu podczas naszej pierwszej posiadówy z brytyjskimi westowcami "zagaiłam" temat. Szybko zostałam "zgaszona", że o tym nie należy mówić głośno, bo to nie są najlepsze tematy do rozmowy.

 Pani, którą spotkaliśmy wczoraj, również śmiała się, że w kraju polo i pony club dyscypliny rodeo są traktowane jak "ciemna strona mocy". To znaczy nazwała to odpowiednio "po imieniu", ale tutaj na blogu wolę tego nie przytaczać.
 Monolog pani zszedł też na to jak obecnie wyglądają dyscypliny typu Trail i Western Pleasure. Oj, oberwało się trenerom i zawodnikom. Przede wszystkim chodzi tu o galop, który ewoluował w ekstremalnie wolny i nienaturalny lope, na granicy przerwania ciągłości chodu. Jednym z plusów jest jednak to, że coraz częściej nisko ustawione konie są gorzej (niżej) punktowane, gdyż teraz dąży się do ustawienia naturalnego i przede wszystkim komfortowego dla konia.

 Następnie temat zszedł na ukochaną rasę naszej starszej pani - Tennesee Walking Horse...i na to co z nią zrobiono. Rasa ta jest znana ze specyficznych chodów typu flat walk i running walk. Obecnie, żeby uwydatnić i "ulepszyć" te chody trenerzy dopuszczają się aktów okrucieństwa wobec koni m.in. przywiązując łańcuchy i ciężarki do przednich pęcin. Oczywiście wiele organizacji zwierzęcych i sportowych walczy z tymi praktykami, ale ciężko kontrolować wszystkie ośrodki treningowe.
 Notabene opinie owej damy na temat dzisiejszego treningu koni zbiegły się z pewnym artykułem opublikowanym w gazetce rozsyłanej członkom Western Equestrian Society - czyli jak zmieniło się futurity przez te wszystkie lata i co teraz dzieje się centrach treningowych, za zamkniętymi wrotami ujeżdżalni, a także na rozprężalniach przed zawodami.

 Na zakończenie pani spytała co sądzę o włoskich reinerach. Stwierdziłam, że to świetni fachowcy, jeżdżący z niebywałą finezją i stylem. Pani zgodziła się ze mną dodając, że te parę lat temu Włosi uzyskali dostęp do znakomitych trenerów, a później zyskali też zaufanie hodowców co skutkowało dostępem do świetnych koni i co najważniejsze - zacnych kontraktów.

Podczas całej rozmowy pani "dołożyła" też młodym Amerykanom i Brytyjczykom, ale nasz blog nie służy do politykowania, więc ten wątek pominiemy. Podsumowując - po raz kolejny otrzymaliśmy dowód, że wiele osób w pewnych tematach myśli podobnie jak my. Poza tym nigdy nie wiadomo kogo spotkasz w sklepie z ciuchami.

środa, 17 lutego 2016

Przygotowania do sezonu 2016

Długo nic nie pisaliśmy, ale w sumie było dużo zawirowań...przeprowadzka, brak internetu...

Gringo spędza swoją pierwszą zimę w Anglii i jak na razie dzielnie daje radę. Ma teraz "własny" padok z wiatą, który dzieli razem z klaczą AQH, Chico. Na początku ją gonił, ale teraz to "jego kobyła". Pierwszy raz w życiu chodzi w derce przez cały czas, wcześniej nigdy nie był derkowany, ale deszcze niespecjalnie mu służą.

 Oczywiście zbyt pięknie nie jest, bo błoto wszędzie, a miesiąc temu mieliśmy zagrożenie powodziowe i wszystkie padoki w okolicy płynęły. Gringo spędził wtedy kilka nocy w boksie, wychodząc na wybieg tylko w dzień. Dobrze mu to zrobiło, gdyż mógł odpocząć od tego ciągłego deszczu.

 Od początku lutego jest nieco lepiej, bo temperatury poszły w dół dzięki czemu pogoda jest ładna, a przede wszystkim to całe błocko WYSYCHA. Zwłaszcza, że mieliśmy tu trochę przebojów ze słynnym "mud fever"(gruda) i zmianami grzybicznymi wokół oka. Grzyba zwalczyliśmy, z grudą też sobie daliśmy radę, żeby było zabawniej to obie rzeczy wystąpiły jak stwierdziliśmy, że odstawimy na trochę czosnek. Błąd...Zresztą po tych atrakcjach już nigdy nie zwątpię w suplementy diety.
 Teraz mamy całą baterię specyfików - maści, płynów i sprayów, każdy na co innego. Ot, profilaktyka...chociaż w sklepie jeździeckim w "naszej wiosce" dziwnie się na mnie patrzą jak uzupełniam zapasy.


 W grudniu musieliśmy wykosztować się też na osobny elektryzator i baterię, gdyż Gringo jak na inteligentnego konia przystało, wyszedł był z padoku. Oczywiście wcześniej przetestował całe ogrodzenie. Zresztą okazało się wtedy, że prąd w ogóle nie dochodził do dalszych pastwisk. Spędziliśmy cały dzień na naprawianiu i sprawdzaniu całego ogrodzenia i teraz obsesyjnie pilnujemy czy światełka na elektryzatorze palą się na zielono. Tylko Gringo nie może nosić swojej lanserskiej derki z kapturem, jedynie zwykłą, która nie zasłania mu szyi. Dzięki temu respektuje pastucha.

Pierwsze zawody w sezonie mamy 16 kwietnia, a konkretne treningi planujemy rozpocząć pod koniec lutego, początek marca. Grudzień, styczeń i teraz w lutym Gringo był raczej lonżowany niż jeżdżony, chodziliśmy też na spacery w ręku. Odpoczywał jak większość koni przez zimę. Aura po prostu nie sprzyjała. Wbrew pozorom łatwiej jest jeździć przy niższych temperaturach niż przy deszczu i wilgoci, nawet gdy ma się dostęp do hali. Notabene był moment, że halę też nam zalało.

 Planujemy teraz wystawić go w kilku konkurencjach, a nie tylko w jednej jak za pierwszym razem. Debiut ma już za sobą, więc warto podnieść poprzeczkę zwłaszcza, że teraz jest w o wiele lepszej formie niż wtedy.